Wielki Mistrz spojrzał na milczących i nagle poważnych adeptów. Tu stali najlepsi, ci, którym powiodła się Próba, i przeżyli te kilka dni sami w górach. Czekali na jego słowa z niecierpliwością i obawą. Nie pozwolił sobie na uśmiech. Nie mógł, był przecież smokodzierżcą, a ten nie okazuje emocji. Postąpił krok do przodu i uniósł dłoń dając znak, że będzie przemawiał.
-Wasza nauka dobiegła końca! -powiedział- czas, jaki mieliście na opanowanie wielu trudnych umiejętności, skończył się. Wygraliście swoją próbę, przeszliście ją zwycięsko - nie dodał, że wielu z nich po trupach swoich kolegów –chwila, byście zaczęli prawdziwe życie smoczego jeźdźcy nadeszła. Wielu z was zostanie odesłanych do miasta, będzie naszą siłą, wsparciem w razie konfliktu. Wrócą z gór. Niech zapamiętają że nie oznacza to dla nich odpoczynku tylko pracę, tak samo ciężką, jak podczas nauki. Kilkoro zostanie tutaj, jako przyszła kadra. Mam też informację dla najlepszych…-zawiesił głos -ci odejdą z zakonu -odczekał chwilę, aż adepci skończą szeptać miedzy sobą -i powędrują do pozostałych szkół, by ku chwale Tar-nilAwa aby uczyć się nowych technik. -Odchrząknął i rzucił nieco mniej oficjalnym tonem tonem- a teraz nadane zostaną nominacje i tytuł. Pamiętajcie, że od tej pory, jesteście prawdziwymi smokodzierżcami.
Usiadł i skinął ręką na mistrza. Zaczęto odczytywać nazwiska. Wielki Mistrz potoczył wzrokiem po Sali, aż wreszcie napotkał wzrok jednego z adeptów. Wielki talent, duża wiedza, znakomite Opanowanie… czuł żal, ale nie mógł, po prostu nie mógł…za wcześnie się urodziłaś, dziewczyno, zakon nie jest jeszcze na ciebie gotowy…-szepnął do siebie. A zakon był tu najważniejszy. Cóż jednak robić, nadal miał wyrzuty sumienia.
FHyy Community Member |
|